Teraz kiedy cała RESZTA wysztafirowana sterczy na cmentarzach . Nie pamiętają po co tam są i dlaczego. Przepychają się jeden przez drugiego przy zastawionych po brzegi pomnikach. Uśmiechają się fałszywie do siebie i udają ,że Cię bardzo lubią. Tymczasem spoglądają jak jesteś ubrany i co przyniosłeś na dostawkę. Brrr niedobrze się robi na samą myśl. Dlatego odwiedzam groby moich zmarłych w innym terminie , kiedy jest spokój i nie ma tłumów i mogę pomodlić się w intencji moich przodków w spokoju, bez zbędnych wścibskich spojrzeń. Dzisiaj zapalam świecę w intencji pamięci o moich zmarłych. Wspominam kiedy byli, jacy byli i myślę gdzie teraz są i co po sobie zostawili. Co jest tam po drugiej stronie, a może nic nie ma?
Człowieka zawsze cechowała niezaspokojona ciekawość, i chęć wejrzenia za ciemną zasłonę śmierci, aby zobaczyć, co znajduje się po tamtej stronie. Powstało wiele teorii i domysłów na temat życia pozagrobowego. Jedna z nich jest reinkarnacja, czyli ponowne wcielenie, która wyjaśnia, co dzieje się z człowiekiem, po śmierci. Ten pozornie nie kończący się cykl śmierci i odrodzenia, ma swoją kulminację w Nirwanie, będącej wieczną nicością.
Wiara w reinkarnacje wywodzi się nie tylko z hinduskiej religii i filozofii.
O tym że dusza ludzka wielokrotnie przybywa na Ziemię, a jej życie w kolejnym wcieleniu zależy od rodzaju doświadczeń, które zgromadziła w poprzednich żywotach, nauczali także filozofowie greccy i pierwsi ojcowie chrześcijaństwa.
Przeżyłam bardzo fajną chwilę kiedy na kursie Silvy wykładowca zapytał: Kto wierzy w reinkarnacje ? Prawie większość podniosła ręce. Wtedy wiedziałam , że jestem w odpowiednim miejscu i z odpowiednimi LUDŹMI.
Prawda, ŚWIĘTA PRAWDA.... :)
OdpowiedzUsuńJak napisałam tego posta to pomyślałam:" Ale pojechałam po bandzie!" Takie jest moje zdanie . I nie tylko moje...
OdpowiedzUsuńJa również odwiedzam cmentarze w innych terminach. Już nie pamiętam, kiedy byłam tam 1 czy 2 listopada. Na cmentarzu cenię sobie ciszę i względny brak tłumu, kiedy bez pośpiechu mogę zająć się pielęgnacją nagrobków i oddać najzwyczajniej w świecie zadumie, melancholii. Bez modlitwy, ponieważ się nie modlę. I raczej bez rozmyślania o życiu pozagrobowym, bo staram się o tym nie rozmyślać. Uważam, że mój umysł i tak nie jest w stanie tego pojąć, wszystkiego dowiem się w swoim czasie - a wierzyć nie potrafię... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńuwielbiam nastrój listopadowego święta :-)
OdpowiedzUsuń